wtorek, 26 listopada 2013

Jak "Huzarzy Śmierci" bolszewików bili...

Kawalerzyści noszący na czapkach trupią czaszkę budzili grozę w szeregach bolszewickiej armii. Nie ponieśli żadnej porażki, gardzili śmiercią i podobno nie oszczędzali nawet jeńców. Gdyby nie ich śmiałe rajdy, trudno byłoby odeprzeć wroga zmierzającego na Warszawę w 1920 roku. Mimo to podręczniki historii rzadko wspominają o "Huzarach Śmierci".

Latem 1920 roku sytuacja młodego państwa polskiego stawała się dramatyczna. Jego armia, która jeszcze na początku maja triumfalnie wkraczała do Kijowa, została zmuszona do panicznego odwrotu przez sowieckie wojska dowodzone przez zdolnego taktyka - Michaiła Tuchaczewskiego. Bolszewicy potrafili skutecznie wykorzystywać największy atut - kawalerię, która siała spustoszenie w szeregach polskiej piechoty, stanowiącej wówczas podstawową formację naszego wojska. Szansą na skuteczną obronę przed rozpędzonymi sowieckimi watahami Budionnego i Woroszyłowa było szybkie stworzenie jednostek jazdy. Jedną z takich pośpiesznie sformowanych formacji stał się Ochotniczy Dywizjon Jazdy 1. Armii, który przeszedł do historii jako "Huzarzy Śmierci".

Czapka z trupią główką
Historię jednostki otaczają niedomówienia i mity, ponieważ do naszych czasów przetrwało bardzo mało dotyczących jej informacji archiwalnych.
Wiadomo, że zadanie stworzenia dywizjonu otrzymał w drugiej połowie lipca 1920 r. porucznik Józef Siła-Nowicki, który prawdopodobnie służył najpierw w carskiej armii, a później dał się poznać jako znakomity żołnierz, walcząc w słynnym wołyńskim Dywizjonie Jazdy Kresowej. "Jaworczycy" (nazwa pochodziła od nazwiska dowódcy - majora Feliksa Jaworskiego) słynęli z wielkiej odwagi oraz bezwzględności wobec przeciwnika. Ich znakiem rozpoznawczym był proporzec z trupią czaszką i piszczelami.
Ten symbol pogardy dla śmierci stał się także emblematem dywizjonu tworzonego przez Siłę-Nowickiego. W szeregi pierwszego sformowanego szwadronu trafili weterani z różnych oddziałów, m.in. byli "Jaworczycy" i żołnierze Pułku Jazdy Tatarskiej.
Drugi szwadron (z powodu niedoboru koni - pieszy) utworzono z mniej doświadczonych ochotników, przede wszystkim młodych mężczyzn, których przyciągnęła szybko rodząca się legenda jednostki. Siła-Nowicki okazał się bowiem świetnym "PR-owcem", nazywając dywizjon "Huzarami Śmierci". Każdy z jego podwładnych musiał nosić na czapce blaszkę wyciętą w kształcie czaszki.
Brawurowe szarże
Błyskawiczny marsz Armii Czerwonej spowodował, że dywizjon Siły- Nowickiego nie miał czasu na manewry i ćwiczenia. Już kilka dni po utworzeniu jednostki, pół tysiąca "Huzarów Śmierci" (oprócz dwóch szwadronów w skład formacji wchodził też pluton ciężkich karabinów maszynowych) stoczyło pierwszą potyczkę. Niedaleko wsi Dzierzby rozbili bolszewicki oddział, zdobywając kolejne dwa karabiny maszynowe.

Później jednostka Siły-Nowickiego została wysłana nad Bug, gdzie otrzymała zadanie konnych zwiadów i zabezpieczania pozycji żołnierzy z 15. Dywizji Piechoty gen. Władysława Junga. "Huzarzy Śmierci" zyskali wtedy wielkie uznanie brawurowymi akcjami i szarżami, do których podobno ruszali z patriotycznymi pieśniami na ustach.
wp.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz